barwienie / znakowanie łusek
barwienie / znakowanie łusek
Znacie może jakiś domowy patent na szybkie barwienie większej ilości łusek?
Chodzi o to, abym zbierając z ziemi łuski mógł łatwo zidentyfikować, że dana łuska jest z mojego karabinka, a tamta już nie.
Wszystko z lenistwa - nie chce mi się walczyć z crimpem gniazda spłonki nowych łusek.
Flamaster jest fajny, ale robienie tego ręcznie na 1000 nabojów jest strasznie upierdliwe. W dodatku nawet wodoodporny tusz nie wytrzymuje mycia w pralce.
Chodzi o to, abym zbierając z ziemi łuski mógł łatwo zidentyfikować, że dana łuska jest z mojego karabinka, a tamta już nie.
Wszystko z lenistwa - nie chce mi się walczyć z crimpem gniazda spłonki nowych łusek.
Flamaster jest fajny, ale robienie tego ręcznie na 1000 nabojów jest strasznie upierdliwe. W dodatku nawet wodoodporny tusz nie wytrzymuje mycia w pralce.
Znakowanie spłonki i okolicy nie sprawdza się. Po wystrzale połowa tuszu z flamastra schodzi. Cienkopisy radzą sobie lepiej, ale za dużo z tym roboty. Poza tym powierzchnia jest za mała, aby dało się takie łuski łatwo wypatrzeć w trawie lub pyle.
Jedyne co się jako tako sprawdzało, to malowanie obręczy gdzieś na środku łuski. Przeżywało strzał i wyrzut, widać dobrze na parę metrów. Gdyby pranie nie zmywało farby, to byłby to akceptowalny sposób. Ale malowanie w ten sposób setek łusek po każdej elaboracji... No, znam lepsze sposoby spędzania czasu.
Co innego malować 100 łusek w kilka sekund, a co innego w 10 minut.
Jedyne co się jako tako sprawdzało, to malowanie obręczy gdzieś na środku łuski. Przeżywało strzał i wyrzut, widać dobrze na parę metrów. Gdyby pranie nie zmywało farby, to byłby to akceptowalny sposób. Ale malowanie w ten sposób setek łusek po każdej elaboracji... No, znam lepsze sposoby spędzania czasu.
Co innego malować 100 łusek w kilka sekund, a co innego w 10 minut.
U mnie sprawdza sie flamaster. Teraz jestem na wakacjach to nie napisze jaki dokladnie. Wroce napisze. W kazdym badz razie wytrzymuje jako tako 30 minut w myjce ultradzwiekowej ze srodkiem do mycia.
Uzywam kilku kolorow. Bialy po pierszej elaboracji u mnie, i dalej niebieski, czerwony, czarny -> smietnik.
Kolor sie w wiekszosci zmywa z luski ale mimo wszystko widac. Uzywam kratek po ammo i tam koloruje splonke i denko - wychodzi bardzo szybko.
Uzywam kilku kolorow. Bialy po pierszej elaboracji u mnie, i dalej niebieski, czerwony, czarny -> smietnik.
Kolor sie w wiekszosci zmywa z luski ale mimo wszystko widac. Uzywam kratek po ammo i tam koloruje splonke i denko - wychodzi bardzo szybko.
Panowie - pięknie dziękuję za odzew i pomysły. Nie spodziewałem się, że jest aż tyle prostych sposobów.
Sprawdzę po kolei każdy. Jak wystarczy czasu to porobię zdjęcia - może ktoś z tego potem skorzysta.
Ten patent z wodorotlenkiem sodu w pralce nie kończy się korozją bębna? Może lepiej będzie, jak zrobię to w szklanym naczyniu?
Sprawdzę po kolei każdy. Jak wystarczy czasu to porobię zdjęcia - może ktoś z tego potem skorzysta.
Ten patent z wodorotlenkiem sodu w pralce nie kończy się korozją bębna? Może lepiej będzie, jak zrobię to w szklanym naczyniu?
Ja używam takich markerów https://sklep.lobos.pl/artykuly-pismien ... 91708.html
stosuję podobny system jak TomaszMK. Ja akurat maluję spłonkę lub całe denko, po strzale spłonka jest dalej cała w kolorze. Malowana powierzchnia musi być oczywiście czysta, można by malować np szyjkę ale w myciu pewnie zejdzie.
stosuję podobny system jak TomaszMK. Ja akurat maluję spłonkę lub całe denko, po strzale spłonka jest dalej cała w kolorze. Malowana powierzchnia musi być oczywiście czysta, można by malować np szyjkę ale w myciu pewnie zejdzie.
Odgrzebuję temat prezentując wyniki - może komuś się przydadzą.
Wodorotlenek sodu oraz wodę amoniakalną porzuciłem. To pierwsze trudno utylizować, a zapachu drugiego nie mogłem wytrzymać.
Tusz z flamastra też odpuściłem. Efekt nawet fajny, ale kolorowa komora nabojowa trochę mnie niepokoiła. Zniechęciło mnie też babranie przy wyjmowaniu łusek. Dobrze, że nie robiłem tego w zlewie, bo nie wiem, czy dałbym radę go wyczyścić.
Ciekawy efekt dawał mocny roztwór herbaty. Łuski wychodziły zabarwione na lśniący, czarny kolor. Niestety, działało to wyłącznie na łuski GFL (Fiocchi). GGG oraz S&B nawet nie zauważały kąpieli. PPU barwiły się jedynie w minimalnym stopniu.
Szukałem dalej aż trafiłem na listę receptur do oksydowania mosiądzu. Szczególnie dobre wyniki dała ta:
40g siarczanu miedziowego
10g chlorku amonowego
500ml wody
Podana ilość spokojnie pozwala na zanurzenie około 120 łusek .223.
Efekty zależały od temperatury roztworu i czasu kąpieli. Po zakończeniu obowiązkowe pranie, w celu usunięcia osadów.
Od lewej do prawej:
1. Zimna kąpiel przez około 1h
2. Gorąca kąpiel przez około 1h
3. Ciepła kąpiel przez całą noc (oczywiście, do rana roztwór miał temperaturę pokojową)
4. Gorąca kąpiel przez całą noc (j.w.)
I to samo, ale w ujęciu od góry do dołu.
Jeśli chodzi o barwę, to najbardziej podoba mi się wersja 3. Ładna, polerowana miedź.
Sam roztwór po użyciu też zmienia kolor - z niebieskiego staje się prawie przeźroczysty, lekko zielonkawy. Może ktoś obeznany w chemii nieorganicznej będzie potrafił opisać przebieg reakcji.
Do dnia dzisiejszego barwione w ten sposób łuski przetrwały co najmniej jedną elaborację i strzał (niektóre były już na strzelnicy dwukrotnie). Żadna nie pękła.
Komora nabojowa nie wygląda na usyfioną.
Łuski dobrze widać zarówno na strzelnicy krytej, jak i zapiaszczonej.
Wodorotlenek sodu oraz wodę amoniakalną porzuciłem. To pierwsze trudno utylizować, a zapachu drugiego nie mogłem wytrzymać.
Tusz z flamastra też odpuściłem. Efekt nawet fajny, ale kolorowa komora nabojowa trochę mnie niepokoiła. Zniechęciło mnie też babranie przy wyjmowaniu łusek. Dobrze, że nie robiłem tego w zlewie, bo nie wiem, czy dałbym radę go wyczyścić.
Ciekawy efekt dawał mocny roztwór herbaty. Łuski wychodziły zabarwione na lśniący, czarny kolor. Niestety, działało to wyłącznie na łuski GFL (Fiocchi). GGG oraz S&B nawet nie zauważały kąpieli. PPU barwiły się jedynie w minimalnym stopniu.
Szukałem dalej aż trafiłem na listę receptur do oksydowania mosiądzu. Szczególnie dobre wyniki dała ta:
40g siarczanu miedziowego
10g chlorku amonowego
500ml wody
Podana ilość spokojnie pozwala na zanurzenie około 120 łusek .223.
Efekty zależały od temperatury roztworu i czasu kąpieli. Po zakończeniu obowiązkowe pranie, w celu usunięcia osadów.
Od lewej do prawej:
1. Zimna kąpiel przez około 1h
2. Gorąca kąpiel przez około 1h
3. Ciepła kąpiel przez całą noc (oczywiście, do rana roztwór miał temperaturę pokojową)
4. Gorąca kąpiel przez całą noc (j.w.)
I to samo, ale w ujęciu od góry do dołu.
Jeśli chodzi o barwę, to najbardziej podoba mi się wersja 3. Ładna, polerowana miedź.
Sam roztwór po użyciu też zmienia kolor - z niebieskiego staje się prawie przeźroczysty, lekko zielonkawy. Może ktoś obeznany w chemii nieorganicznej będzie potrafił opisać przebieg reakcji.
Do dnia dzisiejszego barwione w ten sposób łuski przetrwały co najmniej jedną elaborację i strzał (niektóre były już na strzelnicy dwukrotnie). Żadna nie pękła.
Komora nabojowa nie wygląda na usyfioną.
Łuski dobrze widać zarówno na strzelnicy krytej, jak i zapiaszczonej.
Niestety, po trzeciej elaboracji okazało się, że receptura nr4 zauważalnie osłabiła szyjki. Na 50 łusek, 10 miało pęknięcia.
Będę zmniejszać stężenie roztworu i/lub czas kąpieli. Prawdopodobnie ograniczę też zanurzenie łusek - od denka do 1/3 - 1/2 wysokości.
Zdjęcia umieszczę po 2-3 elaboracjach, czyli najwcześniej za jakiś miesiąc.
Będę zmniejszać stężenie roztworu i/lub czas kąpieli. Prawdopodobnie ograniczę też zanurzenie łusek - od denka do 1/3 - 1/2 wysokości.
Zdjęcia umieszczę po 2-3 elaboracjach, czyli najwcześniej za jakiś miesiąc.