Potrzebuję pomocy Kolegów w temacie. W piątek podjąłem pierwszą próbę złożenia nabojów do szwajcarskiego rewolweru 1882/29 i do szwedzkiego Naganta, czyli Husqvarny m/87, która ma ten sam kaliber. Zdecydowałem się zrobić amunicję na łuskach 32-20 i użyć pocisków od 32 S&W long. Ponieważ mam dobre doświadczenia z lakierowanymi pociskami Aresa, to przy okazji innych zakupów kupiłem w Stroblu pociski RN 100 gr, .313:
https://en.strobl.cz/bullets-ares-32-di ... ed-lead-5/
Jako że i kolega wyżej pisze i w innych miejscach też to można przeczytać, że do tego kalibru powinny być pociski o nieco większej średnicy niż do .32 S&W long, to wziąłem też S&B WC 100 gr .314, z nadzieją, że dodatkowa tysięczna może pomoże w celności:
https://en.strobl.cz/bullets-s-b-calibe ... v319472-1/
Zmierzyłem te pociski przed elaboracją i Aresy faktycznie mają .313, a te S&B jak się je mierzy suwmiarką, to .318 (z kolei na pudełku jest napisane, że .312). Uznałem, że te dodatkowe 0.004 to się bierze z tego, czym one są pomalowane, a jak pociski są trochę większe, to z punktu widzenia elaboracji 7,5 ord nawet lepiej i się tym nie przejąłem. Sypnąłem pod jedne i drugie 2,1 gr Titegroup, co by było właściwą naważką do 32 S&W long, tyle że moje naboje miały o wiele większy OAL, bo 37 mm zamiast 32,50 mm jak dla .32 S&W long z pociskiem RN. Zdawałem sobie więc sprawę, że ciśnienie może być za małe, ale chciałem spróbować z dużym zapasem bezpieczeństwa, bo jeden z rewolwerów, do których są to naboje ma lat 74, a drugi 123...
Dzisiaj pojechałem je przetestować. Zacząłem od Aresów i wyszło, że odrzut jest minimalny, dolatują do tarczy i trafiają nawet tam, gdzie się celuje. Proch się jednak nie dopala, co nie było zaskoczeniem, bo spodziewałem się, że przy takim OAL ciśnienie będzie za małe. No ale początek był zachęcający.
Potem przyszła kolej na S&B WC, czyli te nominalnie .314, faktycznie .318 i pierwszy pocisk wystrzelony ze szwajcara utknął w lufie, tak w około 2/3 długości.
Zanim zacznę dalsze działania chciałbym się poradzić, co robić. Widzę dwie możliwości:
- Odpuścić sobie te pociski, uznając, że ktoś się pomylił i wsypał mi do pudełka pociski przed kalibracją, albo kalibrowane, ale na większy rozmiar niż standardowy?
- Sypnąć pod nie więcej prochu? Quickload pokazuje, że nawet 3,5 gr Titegroupa czy DO32 byłoby całkiem bezpieczne pod względem ciśnienia przy takich długich nabojach jak robię, no ale Quickload zakłada, że pocisk ma właściwą kalibrację.
Skłaniam się ku temu drugiemu rozwiązaniu, bo strzelanie z pociskami Aresa .313 pokazywało, że ciśnienie jest za małe - bardzo delikatny odrzut, cichy strzał i niedopalone farfocle. Jednak jak coś pójdzie źle z większą naważką, to albo będzie bum, albo znowu będę miał do wybijania pocisk z lufy (a na razie jeszcze nie wybiłem tego pierwszego), dlatego chętnie bym usłyszał opinię bardziej doświadczonych kolegów.
A może ja błędnie założyłem, że to coś, co wygląda jak bezbarwny lakier na tych pociskach S&B ma pełnić rolę smaru i to jest tylko np. zabezpieczenie przed utlenianiem, a te pociski trzeba smarować, jak gołe ołowiaki? O pociskach LFN i LRN piszą w katalogu
"Solid lead bullet with a light polymer coating that reduces lead residue in the barrel.", ale o WC nie ma takiej informacji.
Jeszcze uzupełnienie. Wygląda na to, że problem zaczął się już w łusce. Łuski po poprawnych strzałach dopasowały się do komory w bębnie, czyli w szczególności zniknęła ta szczątkowa szyjka, którą ma łuska 32-20 i zrobił się z nich regularny stożek. Tymczasem łuska po strzale z utkniętym pociskiem zachowała tę szyjkę. Czyli już początkowe ciśnienie musiało być o wiele za małe. Na pewno nie zapomniałem prochu, bo zrobiłem tych naboi raptem 15, robiłem je etapami i po nasypaniu prochu zajrzałem do łusek. Mogło być w tej łusce mniej prochu niż w innych, ale różnica nie mogła być duża, bo bym ją zauważył. Podejrzewałbym raczej coś innego - naboje z pociskiem RN crimpowałem dość mocno, a te WC dużo słabiej. Może przy małej ilości prochu i słabym crimpie proch nie miał w ogóle szansy rozwinąć właściwego ciśnienia? Chętnie usłyszę jakieś opinie.
Kolejne uzupełnienie. Wygląda na to, że muszę radzić sobie sam, ale może komuś się przydadzą moje doświadczenia.
Po pierwsze, dostałem odpowiedź od S&B, że średnica .318 jest właściwa dla tych pocisków, ze względu na ich pokrycie.
Po drugie, pocisk udało się wybić dość łatwo, nie uszkadzając go. Mam więc dzięki temu dokładny odcisk lufy, który pokazuje, że średnica lufy w bruzdach to .308, a więc nie tylko sporo mniej niż .318 ale nawet mniej niż .314.
Po trzecie, za pociskiem było sporo "błota", które się zrobiło z oleju, którego tam nalałem, żeby łatwiej wybić pocisk i "czegoś". To "coś" to pewnie albo starte pokrycie pocisku, albo niespalony proch - to drugie by tłumaczyło, dlaczego był squib, ale za to pojawiłoby się pytanie, czemu proch się nie spalił.
Następne uzupełnienie. Piszę sam ze sobą, ale może kiedyś się to komuś przyda.
Po pierwsze: Przy naważce 2.5 gr Titegroup proch się ciągle nie dopala, ale przynajmniej zarówno pociki Ares RN jak i S&B WC wylatują z lufy.
Po drugie: Po wciśnięciu pocisku WC tak, by był równo z łuską w naboju z naważką 2.1 gr Titegroup pocisk też wylatuje z lufy. To ma znaczenie głównie z tego względu, że nie muszę rozcalać pozostałych kilkunastu takich nabojów - po wciśnięciu pocisku głębiej mogę je wystrzelić.
Następnym krokiem będzie zrobienie nabojów z naważką 2.7-2.8 gr Titegroupa.
Aktualizacja: Przy naważce 2.8 gr Titegroupa proch już się dopala w nabojach z pociskami Ares RN, ale jeszcze nie z S&B WCHB.
Chcąc wystrzelić pozostałe kilkanaście nabojów z naważką 2.1 gr i pociskiem WCHB wcisnąłem wszystkie pociski do końca i dość mocno zacrimpowałem. Pierwszy z wystrzelonych znowu utknął w lufie. Pomyślałem, że już muszę odżałować te łuski - pocisk wciśnięty równo z łuską, crimp dość mocny - nie rozcalę. Ale spróbowałem z młotkiem balistycznym i poszło bez problemu - trzy do pięciu stuknięć i pocisk wychodził. Te łuski Starline są bardzo cienkościenne i bardzo miękkie.