Strona 1 z 1

Coś o śrucie

: wtorek, 27 maja 2008, 20:55
autor: Jose
Witam serdecznie i pozdrawiam wszystkich pozytywnie zakręconych :) Ponieważ mam spore i wieloletnie doświadczenie w elaboracji amunicji śrutowej, to będę tu pisał o najróżniejszych i czasem najdziwniejszych patentach. Wielkie ukłony dla Krakusa, Łukasza, Piotra i tych, których mam nadzieję jeszcze kiedyś poznać :)

Jose

: środa, 28 maja 2008, 09:09
autor: P_iter
No Paweł, z tej strony, to Cię nie znałem. :halo-

Re: Coś o śrucie

: sobota, 31 maja 2008, 01:52
autor: wódz_śpiewająca_stopa
Jose pisze:Witam serdecznie i pozdrawiam wszystkich pozytywnie zakręconych :) Ponieważ mam spore i wieloletnie doświadczenie w elaboracji amunicji śrutowej, to będę tu pisał o najróżniejszych i czasem najdziwniejszych patentach. Wielkie ukłony dla Krakusa, Łukasza, Piotra i tych, których mam nadzieję jeszcze kiedyś poznać :)

Jose
Witaj Kolego.
Bardzo sympatyczna deklaracja :) Mam nadzieje ze kiedys wreszcie skorzystam z Twojego zaproszenia na to Twoje rancho, gdzie byc moze nie tylko naucze sie czegos o rozmowach ze zwierzetami, ale rowniez zobacze jak sie kreci amunicje srutowa ?:) Jak wyglada sprawa oplacalnosci takiego przedsiewziecia, i jak z dostepnoscia komponentow ? Na co potencjalny elaborant moze liczyc - poza swietna zabawa oczywiscie ?:)
Jesli interesuje Cie elaboracja amunicji kulowej serdecznie zapraszam - moj zestaw nadciaga zza oceanu, i jesli tylko mialbys ochote, zachecam do "podlaczenia" :) ( niestety jak na razie dysponuje jedynie ograniczona wiedza teoretyczna, wiec do zaoferowania mam tak naprawde jedynie sprzet :(( )

Darz Bor
Wodz

Re: Coś o śrucie

: wtorek, 03 czerwca 2008, 04:35
autor: Krakus
Jose pisze:... będę tu pisał o najróżniejszych i czasem najdziwniejszych patentach.
Śrut kręcę "od zawsze, ale na żadne dziwne pomysły dotąd nie wpadłem. Napisz coś więcej bo płonę z ciekawości.

: czwartek, 05 czerwca 2008, 16:34
autor: Jose
Pierwszy patent (czy raczej inspiracja) wiązał się z kapeluszem i stołkiem. Był w moim kole pewien stary myśliwy, co to jeszcze Syberii zasmakował. Miał kurkówkę Sauera i świetnie strzelał. Któregoś razu wybraliśmy się na kaczki. Dziadek stanął na grobli, zmierzył się do lecącej parki, wystrzelił.... i kapelusz mu z głowy zleciał. Siadł sobie zaraz na stołeczku. Lecą następne kaczki, dziadek mierzy się ze stołka i nagle fik! leży na plecach. Podszedłem do niego, żeby mu pomóc, a on pomstuje na patrony. Jak się okazało później, miarki do prochu i śrutu mu się pomyliły :))) To mnie zainspirowało (a lat wiele temu to było) do niejakich eksperymentów z naważkami. W końcu zrobiłem partię "szybkiego" śrutu. Niestety ze względu na nabyte już nawyki i wyczucie, większość strzałów padała za bardzo z przodu.

Innym patentem był pszczeli wosk. Stara zasada mówiła, że w dobrej amunicji proch ma być słychać, zaś śrut musi być ciasno zwinięty. Ale o przybitkach nasączanych gorącym woskiem napiszę przy okazji papierowych łusek.
To przecież tylko dawne opowieści :)))