Wszystko zależy od przerobu jaki planujesz docelowo.wiciuryn1 pisze:Mam wrażenie, że zbyt wiele zastosowań.
Wśród ludzi "znajomych" elaborujących do dynamiki nigdy nie słyszałem o odmierzaniu prochu wagowo.
Myślę, że przedmówcy mają rację. Wystarczy objętościowo z odpowiednim prochem.
Bardziej interesuje mnie czy lee czy może jakiś inny system do odmierzania - czsem 50-100zl robi dużą różnicę,
a czasem 300zł nie robi żadnej.
Dlatego pytam was- doświadczonych.
Jeżeli zamierzasz strzelać powiedzmy że mniej niż 200 kulek na miesiąc ew. masz dużo czasu w zimę, żeby wtedy pracowicie składać ammo na lato, wtedy prasa jednostanowiskowa może być nawet rozwiązaniem docelowym. W takim przypadku ręczny odmierzacz się nie zmarnuje.
Natomiast jeżeli jednak chcesz strzelać więcej, albo po opanowaniu elaboracji uznasz że przydałoby się wydajniejsze rozwiązanie - turret albo progresywka i wtedy ręczny system odmierzania jest do niczego.
Tym niemniej przykład turret'a (z auto-indeksowaniem jak Lee) pokazuje, że cały kram z manipulacjami łuską jest jednak na tyle pracochłonny, że dla niektórych warto zapłacić za poważną redukcję tegoż nawet bez progresywności - ilości machania wajchą nie zredukujemy. Dlatego właśnie dozowniki automatyczne są godne rozważenia nawet na prasie single stage - pozwalają połączyć operację kielichowania z sypaniem prochu. Na dozowniku ręcznym trzeba albo dołożyć nową operację brania łuski z tacki, podstawiania pod dozownik, machania wajchą i odkładania łuski na inną tackę, albo każdorazowo po kielichowaniu (mając łuskę w ręce) zdjąć drugą rękę z wajchy prasy i przenieść na dozownik, jeszcze może nawet przemieszczając się jakoś na krześle. Bez sensu, bo przy kielichowaniu na jednostanowiskowej nikt nie robi pełnego ruchu prasą - tłok jest cały czas na górze (a prawa ręka cały czas kontroluje wajchę), i jak tylko łuska wyjdzie z matrycy, zatrzymujemy wajchę, wyciagamy łuskę, wsadzamy nową w shellholder i od razu kielichujemy. W ten sposób oszczędzamy czas i prasę.