Odpuszczanie łusek - kiedy
Odpuszczanie łusek - kiedy
Witam
na którym etapie odpuszcza się łuski - po formatowaniu czy przed?
DB
Jarek
na którym etapie odpuszcza się łuski - po formatowaniu czy przed?
DB
Jarek
-
- Posty: 740
- Rejestracja: niedziela, 03 października 2010, 17:21
- Lokalizacja: Kraków
JarekSz
Jako że chyba jesteś początkujący to podpowiem Ci pewna rzecz. Wszystkie informacje które tu dostaniesz traktuj jako ,, bazę startową bezpieczną" W elaboracji nie ma czegoś takiego jak odpowiedź ostateczna. Co oznacza że sztywne matematyczne przeliczenia nie maja tu zastosowania. Ja np. nie odpuszczam łusek. Raz to próbowałem palnikiem i dałem se spokój. Mam dostęp do łusek ( raz odstrzelonych ) dobrej maki Norma. Łuski reelaboruje do ,,pęknięcia" pierwszych 2 na 100. Wywalam całą partię i biorę nowe. Na chwilę obecna to jakieś 10-13 ładowań. W twoim przypadku wszystko zależy jakiego producenta masz łuski i jakie naważki stosujesz. Bo to też ważne. Ogólna zasada jest taka że im mocniejsza amunicja tym odpuszczanie przeprowadzasz co mniejszą ilość strzelań. No i czy stosujesz całościowe formatowanie czy tylko format szyjki . Jest tak wiele zmiennych że wyliczone 5,5 strzelań to ......... kompletna zmyłka
Pozdrawiam Snipper
Jako że chyba jesteś początkujący to podpowiem Ci pewna rzecz. Wszystkie informacje które tu dostaniesz traktuj jako ,, bazę startową bezpieczną" W elaboracji nie ma czegoś takiego jak odpowiedź ostateczna. Co oznacza że sztywne matematyczne przeliczenia nie maja tu zastosowania. Ja np. nie odpuszczam łusek. Raz to próbowałem palnikiem i dałem se spokój. Mam dostęp do łusek ( raz odstrzelonych ) dobrej maki Norma. Łuski reelaboruje do ,,pęknięcia" pierwszych 2 na 100. Wywalam całą partię i biorę nowe. Na chwilę obecna to jakieś 10-13 ładowań. W twoim przypadku wszystko zależy jakiego producenta masz łuski i jakie naważki stosujesz. Bo to też ważne. Ogólna zasada jest taka że im mocniejsza amunicja tym odpuszczanie przeprowadzasz co mniejszą ilość strzelań. No i czy stosujesz całościowe formatowanie czy tylko format szyjki . Jest tak wiele zmiennych że wyliczone 5,5 strzelań to ......... kompletna zmyłka
Pozdrawiam Snipper
- Krakus
- <font color=darkred>Administrator</font>
- Posty: 428
- Rejestracja: poniedziałek, 26 maja 2008, 16:23
- Lokalizacja: Kraków
JarekSz,
Skrót myślowy, który wydawał mi się prosty. Strzałem nazwijmy “cykl życia łuski”, czyli zmniejszenie średnicy podczas formatowania a następnie jej zwiększenie podczas strzału. Łuska 5 razy odstrzelona ma za sobą 5 pełnych cykli, jeśli będziesz ją odpuszczać po sformatowaniu, to dojdzie jej pierwsza połowa kolejnego cyklu, czyli będzie po 5.5 strzałach.
Odpuszczanie co 5 strzałów ma sens tylko przy bardzo mocnych elaboracjach, w większości kalibrów wystarczy znacznie rzadziej. Jak pisze Snipper - nie ma sztywnych zasad, musisz je samemu wypracować. Za punkt wyjścia sugeruję wziąć wskazówki Davida Hubb, częstotliwość odpuszczania uzależnia od ciśnienia maksymalnego podczas strzału:
powyżej 66 000 psi (4550 bar) - co 5 strzałów
60 000 - 66 000 psi (4150-4550 bar) - co 7 strzałów
54 000 - 60 000 psi (3700-4150 bar) - co 10 strzałów
48 000 - 54 000 psi (3300-3700 bar) - co 14 strzałów
42 000 - 48 000 psi (2900-3300 bar) - co 19 strzałów
poniżej 42 000 psi (2900 bar) - co drugi raz przed podbijaniem ramion.
Po każdym odpuszczaniu podbicie ramion, w pozostałych przypadkach NS lub uniesiony FL.
Jeśli masz dobry automat, to bezpiecznie możesz odpuszczać nawet po każdym strzale. Jeżeli robisz to ręcznie, to nawet nie próbuj zabierać się za porządne łuski, zanim nie zniszczysz podczas odpuszczania kilkaset przypadkowo zebranych.
Skrót myślowy, który wydawał mi się prosty. Strzałem nazwijmy “cykl życia łuski”, czyli zmniejszenie średnicy podczas formatowania a następnie jej zwiększenie podczas strzału. Łuska 5 razy odstrzelona ma za sobą 5 pełnych cykli, jeśli będziesz ją odpuszczać po sformatowaniu, to dojdzie jej pierwsza połowa kolejnego cyklu, czyli będzie po 5.5 strzałach.
Odpuszczanie co 5 strzałów ma sens tylko przy bardzo mocnych elaboracjach, w większości kalibrów wystarczy znacznie rzadziej. Jak pisze Snipper - nie ma sztywnych zasad, musisz je samemu wypracować. Za punkt wyjścia sugeruję wziąć wskazówki Davida Hubb, częstotliwość odpuszczania uzależnia od ciśnienia maksymalnego podczas strzału:
powyżej 66 000 psi (4550 bar) - co 5 strzałów
60 000 - 66 000 psi (4150-4550 bar) - co 7 strzałów
54 000 - 60 000 psi (3700-4150 bar) - co 10 strzałów
48 000 - 54 000 psi (3300-3700 bar) - co 14 strzałów
42 000 - 48 000 psi (2900-3300 bar) - co 19 strzałów
poniżej 42 000 psi (2900 bar) - co drugi raz przed podbijaniem ramion.
Po każdym odpuszczaniu podbicie ramion, w pozostałych przypadkach NS lub uniesiony FL.
Jeśli masz dobry automat, to bezpiecznie możesz odpuszczać nawet po każdym strzale. Jeżeli robisz to ręcznie, to nawet nie próbuj zabierać się za porządne łuski, zanim nie zniszczysz podczas odpuszczania kilkaset przypadkowo zebranych.
darzbór!
Paweł Morawski
Paweł Morawski
Z technicznego punktu widzenia nie ma to większego znaczenia - odpuszczając po formatowaniu
Czy to oznacza, że odpuszczając sformatowaną łuskę muszą ją formatować powtórnie, zanim wykorzystam do elaboracji.Po każdym odpuszczaniu podbicie ramion
Snipper - masz rację, ilość zmiennych.......
Dzięki
Jarek
- Krakus
- <font color=darkred>Administrator</font>
- Posty: 428
- Rejestracja: poniedziałek, 26 maja 2008, 16:23
- Lokalizacja: Kraków
Przepraszam, użyłem - jak się okazuje - zbyt daleko idącego skrótu myślowego.JarekSz pisze:Czy to oznacza, że odpuszczając sformatowaną łuskę muszą ją formatować powtórnie, zanim wykorzystam do elaboracji.
Sens miał być inny. Najbrutalniejszą, z pośród standardowo wykonywanych na łusce operacji, jaką jest podbijanie ramion, należy robić po odpuszczaniu - gdy materiał łuski jest najplastyczniejszy. W pozostałych przypadkach lepiej stosować NS lub FL podniesioną na tyle, by podczas formatowania nie miała styku z ramionami.
darzbór!
Paweł Morawski
Paweł Morawski
-
- Posty: 740
- Rejestracja: niedziela, 03 października 2010, 17:21
- Lokalizacja: Kraków
wie
http://markery.pl/pl/searchquery/thermomelt/2/phot/5
Wojtek, dryndnij do mnie zanim zaczniesz zamawiać.
http://markery.pl/pl/searchquery/thermomelt/2/phot/5
Wojtek, dryndnij do mnie zanim zaczniesz zamawiać.
- Krakus
- <font color=darkred>Administrator</font>
- Posty: 428
- Rejestracja: poniedziałek, 26 maja 2008, 16:23
- Lokalizacja: Kraków
Niestety ten marker nie nadaje się do naszych celów. To twarda kredka świetnie malująca na chropowatej stali, ale na gładkim mosiądzu praktycznie nie zostaje śladu. Można nią sprawdzić, czy osiągnięto zadaną temperaturę, lecz nie da się wyłapać momentu osiągnięcia tej temperatury. Łatwo łuski przegrzać.
Działa jak Templistick (od 1 min do końca). Nam jest przydatne coś w rodzaju Tempilaq
Działa jak Templistick (od 1 min do końca). Nam jest przydatne coś w rodzaju Tempilaq
darzbór!
Paweł Morawski
Paweł Morawski
- Krakus
- <font color=darkred>Administrator</font>
- Posty: 428
- Rejestracja: poniedziałek, 26 maja 2008, 16:23
- Lokalizacja: Kraków
JarekSz,
Jest to marker, tyle że nie taki, jakiego można by się spodziewać w polskim rozumieniu tego słowa. Marker to wskaźnik, znacznik - i faktycznie wskazuje, czy osiągnięto oczekiwaną temperaturę, tyle że po fakcie a nie w momencie uzyskiwania temperatury.
Można się ratować. Gdy pierwszy raz miałem do czynienia z Templistick moje rozczarowanie było zapewne podobne do Twojego. Przeprowadziłem szereg prób, z których jedna dała znośne wyniki. Utrzyj kawałek kredki na dość grubym papierze ściernym albo zeskrob nożem, rozetrzyj między palcami krople szybko polimeryzującego oleju (olej lniany techniczny, balistol) tak natłuszczonym palcem zrób plamę na łusce i posyp ją proszkiem z kredki - trochę się go przyklei. Podczas grzania większość proszku odpadnie, lecz to co zostanie powinno wystarczyć. Lepsze efekty uzyskasz, jeśli pozwolisz proszkowi schnąć na łusce przez kilka dni przed grzaniem. Możesz poeksperymentować z innymi rozpuszczalnikami, może coś lepszego znajdziesz. Z doświadczenia wiem, że wszelkie lakiery, spirytus oraz rozpuszczalniki organiczne się nie nadają - może jakiś krem? Na zdrowy rozum zielony Loctite powinien działać ale ja już tego nie sprawdzę, bo nie mam takiej potrzeby .
Jest to marker, tyle że nie taki, jakiego można by się spodziewać w polskim rozumieniu tego słowa. Marker to wskaźnik, znacznik - i faktycznie wskazuje, czy osiągnięto oczekiwaną temperaturę, tyle że po fakcie a nie w momencie uzyskiwania temperatury.
Można się ratować. Gdy pierwszy raz miałem do czynienia z Templistick moje rozczarowanie było zapewne podobne do Twojego. Przeprowadziłem szereg prób, z których jedna dała znośne wyniki. Utrzyj kawałek kredki na dość grubym papierze ściernym albo zeskrob nożem, rozetrzyj między palcami krople szybko polimeryzującego oleju (olej lniany techniczny, balistol) tak natłuszczonym palcem zrób plamę na łusce i posyp ją proszkiem z kredki - trochę się go przyklei. Podczas grzania większość proszku odpadnie, lecz to co zostanie powinno wystarczyć. Lepsze efekty uzyskasz, jeśli pozwolisz proszkowi schnąć na łusce przez kilka dni przed grzaniem. Możesz poeksperymentować z innymi rozpuszczalnikami, może coś lepszego znajdziesz. Z doświadczenia wiem, że wszelkie lakiery, spirytus oraz rozpuszczalniki organiczne się nie nadają - może jakiś krem? Na zdrowy rozum zielony Loctite powinien działać ale ja już tego nie sprawdzę, bo nie mam takiej potrzeby .
darzbór!
Paweł Morawski
Paweł Morawski
- Krakus
- <font color=darkred>Administrator</font>
- Posty: 428
- Rejestracja: poniedziałek, 26 maja 2008, 16:23
- Lokalizacja: Kraków
Znam kilka automatów, kilka innych widziałem w internecie, ale wszystkie były jednorazowym wytworem na potrzeby wynalazcy. Nigdy nie słyszałem by ktokolwiek produkował je komercyjnie.
Nawet najlepszy automat nie rozwiąże sprawy markerów. Każda partia łusek wymaga innego czasu grzania, głupia zmiana temperatury otoczenia o kilka <sup>O</sup>C zmienia ciśnienie gazu w butli i moc palnika. Automat musi być bardzo często kalibrowany, a bez markerów nie ma jak tego zrobić.
Nawet najlepszy automat nie rozwiąże sprawy markerów. Każda partia łusek wymaga innego czasu grzania, głupia zmiana temperatury otoczenia o kilka <sup>O</sup>C zmienia ciśnienie gazu w butli i moc palnika. Automat musi być bardzo często kalibrowany, a bez markerów nie ma jak tego zrobić.
darzbór!
Paweł Morawski
Paweł Morawski
Tu masz mój drogi
http://parabellum.pl/sanders-urzadzenie ... lusek.html
http://parabellum.pl/sanders-urzadzenie ... lusek.html
- forester2008
- Posty: 1371
- Rejestracja: czwartek, 03 lipca 2008, 12:20
A o tym nie zapomnieliścieSnipper pisze:Panowie
A czy sklepy nie oferują jakiś automatów do odpuszczania? Coś mi świta że na youtube widziałem ale nie pamiętam czy to oferta w Polsce czy gdzieś indziej. Ma ktoś jakieś namiary?
Snipper
https://www.youtube.com/watch?v=EGfGV8x ... load_owner
Bodajże Wojtek wie gdzie je zdobyć.
Jarek